Tego dnia Księżniczka Maripoza miała od rana dość kiepski humor. Umówiła się ze swoim wujkiem Bonifacym na poranną obserwacje wschodzącego słońca i… zaspała. Budzik zwyczajnie nie zadzwonił! Potem okazało się, że na śniadanie podano bułeczki cytrynowe a miały być jej ulubione czekoladowe. Pałacowy kucharz Pafnucy pomylił sobie dni tygodnia i… menu wtorkowe podał w poniedziałek! Potem było jeszcze gorzej… Pani Matylda – nauczycielka Maripozy, złapała jakieś paskudne przeziębienie i… kolejna lekcja tańca miała odbyć się dopiero za tydzień. Na domiar złego okazało się, że zaginęła gdzieś przesyłka od cioci Luizy. Nie była to zwykła przesyłka, lecz obiecany całkiem nowy księżniczkowy kalendarz. Smutna i trochę zrezygnowana Maripoza podreptała do zamkowej biblioteki. Biblioteka była ogromna i… pachniała książkami. Przy stoliku obok okna siedziała Królowa i przeglądała jakiś album ze zdjęciami. Uśmiechała się delikatnie do siebie i coś sobie cichutko nuciła.
– Mamo – kim jest ta dziewczynka w tej śmiesznej różowej sukience? – zapytała Maripoza
– Ach, to Ty kochanie – królowa wydawała się być lekko zakłopotana, że ktoś przyłapał ja na śpiewaniu w bibliotece. – To twoja prababcia Zofia, kiedy miała 4 latka. Niestety z tego okresu zachowało się zaledwie kilka zdjęć. To były takie ciekawe czasy… Piękna historia… – dodała ze smutkiem. – Szkoda, prawda?
Maripoza ciężko westchnęła.
– Wiesz mamo, ten czas to jest jakaś okropna rzecz! Nie lubię czasu! Chciałabym, aby czas można było cofać, albo… żeby dało się go liczyć jakoś inaczej! A najlepiej gdyby czasu nie było w ogóle! Nie lubię robić czegoś na czas!
Królowa popatrzyła czule na Maripozę, pogłaskała ja po głowie i powiedziała:
– Maripozo – już chyba czas abyś ponownie odwiedziła wróżkę Ludolfinę.
– Miło Cię widzieć ponownie księżniczko! – powiedziała na powitanie Ludolfina – Jesteś gotowa na nową niesamowitą przygodę? Kotka Roksolanka już na Ciebie czeka. Bawcie się dobrze!
Wzięłam na ręce Roksolanę, spojrzałam jeszcze szybko na Ludolfinę i… trochę nieśmiało weszłam do komnaty z napisem: „Matematyka czasu”.
– Ciemność! Widzę ciemność! – krzyknęła Maripoza – Gdzie ja jestem? – dodała trochę przestraszona
Nagle całą komnatę wypełniło jaskrawe światło, a przed nią ukazał się niesamowity widok… Maripoza zrozumiała, że jest na pokładzie jakiegoś statku kosmicznego!
– Witaj Maripozo!. Pozwól, że się przedstawimy. Jestem kapitan James Kirk a to mój pierwszy oficer Spock. Jesteśmy na statku kosmicznym Enterprise. Czy jesteś gotowa zmierzyć się z czasem i „Śmiało kroczyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek” . To będzie Twoja (Przy)Krótka historia czasu…
Maripoza otwarła szeroko oczy ze zdumienia, po czym krzyknęła: – Jaki kurs, kapitanie?
– Druga gwiazda po prawej i lecimy, aż do rana…
– Wiesz księżniczko – zaczął Kapitan – Historia czasu zaczyna się na długo przed tym zanim człowiek skonstruował zegary czy kalendarze. Dziś, wczoraj, jutro… o to pytali ludzie już od najdawniejszych czasów. Nasi przodkowie z epoki kamiennej umieli już mierzyć czas. Liczyli dni obserwując Słońce, Księżyc i gwiazdy. Tak m.in. zrodziła się doba, tydzień i miesiąc. Trochę później ludzie odkryli, że czas można mierzyć robiąc nacięcia na drzewie, malując kropki w jaskini lub zawiązując supełki na sznurku.
– Ok 10 tysięcy lat temu mieszkańcy Bliskiego Wschodu odkryli rolnictwo – dodał Spock. – Aby plony były najlepsze ziarno musiało być wysiewane w określonym czasie. W starożytnym Egipcie rok zaczęto liczyć od pierwszego ukazania się gwiazdy o nazwie Syriusz tuż po okresie zimy. Tak ustalono, że rok ma 365 dni.
– Kapitanie! -krzyknęła Maripoza – A kim są ci dzwni dwaj Panowie? Czemu Oni się tak kłócą? Nie! Oni chyba chcą nam coś pokazać…
– A… to znowu Ci dwaj szaleńcy- powiedział Kapitan Kirk i mocno się skrzywił.
– Księżniczko pozwól, że Ci przedstawię to: Albert Einstein i jego kolega „po fachu” Izaak Newton. – powiedział Spock
– Nie przejmuj się – oni tak zawsze!- dodał Kapitan. – Izaak odkrył grawitację a Albercik twierdzi, że grawitacja zmieniła mu czas… A ten cały czas to rzecz bardzo względna… oszaleć można!
– To fascynujące! – powiedział z podziwem Spock.
– Panowie – już możecie opowiadać o czasie… Słuchamy was uważnie.
– Czas jest względny? A co to znaczy? – zapytała Maripoza
– Ależ to bardzo proste! – oburzył się Einstein. – Otóż…
-Skąd ten dziwny metaliczny chichot? – zapytała zaniepokojona Księżniczka
– Stephen! -Natychmiast się uspokój! Napisałeś „Krótką Historię Czasu” to siedź cicho! – powiedział Kapitan. – A ty Kopernik – przestań robić głupie miny! Kosmici może i nie istnieją, ale upływ czasu da się mierzyć nie tylko w Układzie Słonecznym.
– Khm… krząknął znacząco Spock i w myślach zaczął wspominać swoje dziecięce zabawy z kolegami… Tylko dlaczego ten cały Mistrz Yoda zawsze wygrywał i powtarzał: „Niech Moc będzie z Tobą Młody Wolkaninie”?
– To może ja coś dodam… – powiedział Einstein. – Nic nie porusza się szybciej niż światło. W próżni kosmicznej prędkość światła to 300 000km/s. Na Ziemi światło biegnie co prawda trochę wolniej niż w kosmosie, ale i tak nikt i nic nie jest w stanie go prześcignąć. Światło przebiega drogę z Nowego Jorku do Londynu w dwie setne sekundy, czyli szybciej niż zdołamy mrugnąć okiem. Światło pomaga nam mierzyć odległości od najdalszych gwiazd i galaktyk.
– I znowu pojawia się kwestia upływu czasu… – dodał Stephen.
– O Ludolfino! – ten czas jest jednak całkiem ciekawą rzeczą! – powiedziała z uśmiechem Maripoza.
Zapraszamy do przeczytania innych naszych matematycznych postów z cyklu: "Matematyka jest piękna"
super! zupełnie inne ugryzienie tematu niż u nas 🙂
Intrygujący sposób przedstawienia czasowego tematu 😀 Lekcja fabularyzowana? Czemu nie ^_^
A to dopiero 1 epizod tego tematu. Ciąg dalszy wkrótce!
Świetnie! Czekamy na część II 😉
czas na róże sposoby… super wpis 😉