Tegoroczny X Jarmark Świętojański w Krakowie odbywa się pod hasłem – Wszechnica i ulica czyli żacy i plebeje. Nasza mała historyczka zafascynowana czasami renesansu, akademią, żakami i ich życiem oraz inspirując się pewnym znanym historycznym serialem dla dzieci postanowiła z tej okazji napisać opowiadanie z gatunku Royal Fiction – „Ci okrutni żacy”. Zapraszamy do lektury…
„Strrraszne Historie – Ci okrutni żacy”
Właśnie nastał koniec lekcji w XVI-wiecznej Akademii Krakowskiej. Wszyscy żacy, po wielu godzinach nauki rzucili się do drzwi auli. Wśród nich był również szesnastoletni Jan z Mogiły, który chciał szybko zejść po schodach na dziedziniec Collegium Maius, ale nagle ktoś krzyknął:
– Jasiek chodź!
Jan na początku nie mógł się zorientować, kto do niego krzyknął. W pierwszej chwili myślał, że ktoś krzyknął do Jana z Czarnolasu – klasowego pupilka profesora. Potem jednak zobaczył Franka i Jakuba – swoich serdecznych kolegów, którzy zniecierpliwieni na kogoś czekali. Jan więc wykrzyknął:
-Już idę!
Chwile potem zdyszany Jan znalazł się kolo swoich kolegów. Jakub bardzo ucieszony przyjściem Jana ściszył głos i zaczął mówić:
– Słuchaj! Mamy z Frankiem pewien plan, aby tej nocy pobawić się nie w takich miłych pilnie uczących się żaczków tylko w…
– Żaciorów – dokończył Franek i posłał Jankowi szelmowski uśmiech – Planujemy kogoś napaść z bronią w ręku! – Wchodzisz w to Janek? –Zapytał i poklepał Jana po plecach.
Jan bardzo uwielbiał płatać różne szelmowskie żarty odpowiedział, bez zastanowienia:
– Jasne chłopaki! Wchodzę w to! Tylko skąd wytrzaśniemy broń?
– Spokojna twoja głowa Jaśku! Jakub zawsze ma coś pod ręką… Ale lepiej wyjdźmy już stąd, bo zostaliśmy tu prawie ostatni. Nie chcemy chyba, żeby nas ktoś tu podsłuchał?!
***
Jan, Franciszek i Jakub szybko skręcili w ulicę św. Anny. Młodzi żacy pośpiesznie minęli mury obronne miasta. Tak dotarli na tereny zielone, które znajdowały się już poza Krakowem. Wtedy Jakub szepnął:
– Tu najłatwiej będzie kogoś złapać i… trochę się zabawić!
Nagle cała paczka zobaczyła w oddali wolno zbliżająca się postać. Niewielki wzrost i delikatne ruchy zdradzały, że zbliża się do nich jakaś bezbronna, samotna kobieta. Spojrzeli na siebie i w mgnieniu oka uznali, że to właśnie na nią spuszczą atak. Policzyli do trzech a potem Jakub głośno wrzasnął i oddał strzał.
Franciszek i Jan krzyknęli jednocześnie:
– Oddawaj sakiewkę, jeżeli Ci życie miłe! Kobieta spojrzała na nich bladym wzrokiem i osunęła się na ziemię.
Wtedy zobaczyli, że z dwóch stron zbliżają się strażnicy. Chłopcy poczuli się jak w pułapce. Jeden patrol szedł od strony ulicy św. Anny a drugi od strony Wawelu. Żacy poczuli paraliżujący strach i nie byli w stanie się nigdzie poruszyć. Teraz można było czekać na strażników jak na wyrok. Jak strażnicy zobaczyli przerażonych żaków i leżące na drodze ciało kobiety, od razu zorientowali się czyja to sprawka. Jeden ze strażników pochylił się nad ciałem kobiety i głośno krzyknął! – O Boże, przecież to… Ona nie żyje!
Dowódca strażników groźnie zwrócił się do żaków:
– Czy wiecie co robi tutaj ciało tej martwej kobiety? Wiecie, kim ona była?! To Izabela Jagiellonka, córka Zygmunta Starego i Bony Sforzy! Musimy was zabrać na rozprawę z prepozytem i to on wybierze dla was najodpowiedniejszą karę.
Po paru chwilach strażnicy i zaaresztowani żacy, weszli do Collegium Maius. Jakiś sługa szybko pobiegł zawiadomić o wszystkim prepozyta. Aresztowani wspięli się na schody, by dalej ominąć librarium i dojść do gabinetu prepozyta. Po krótkiej chwili drzwi do komnaty otwarły się i wszystkim okazała się postać Prepozyta. Teraz żacy naprawdę bardzo zaczęli się bać. Dowódca straży pokłonił się Prepozytowi i rzekł:
-Prepozycie ta trójka żaków dopuściła się straszliwego przestępstwa! Ci niegodziwcy napadli i śmiertelnie postrzelili królewnę Izabelę.
Prepozyt poczerwieniał na twarzy, ale odrzekł spokojnym głosem:
– Strażniku! Zostaw mnie sam na sam z żakami.
Strażnicy pokłonili się i wyszli z komnaty a prepozyt zaczął:
– Szubrawcy! Który z was był pomysłodawcą tego haniebnego postępku?
– Ja – przyznał niechętnie Jakub.
Prepozyt zwierzył groźnym wzrokiem Jakuba i rzekł.
– Jakubie, Ty niestety za karę musisz odejść z Akademii Krakowskiej! A wy Janie i Franciszku zostajecie skazani na trzy miesiące na karcer. A teraz żegnam was!
***
Franciszkowi i Janowi ciężko było rozstać się z Jakubem, ale wiedzieli, ze wyrok Prepozyta jest nieodwołalny. Jakub serdecznie uściskał swoich druhów i ze spuszczona głową wyszedł z Collegium. Chłopcy ze smutkiem spoglądali na oddalającego się przyjaciela. Nagle Collegium Maius, stało się zimne i w koło zapanował mrok.
***************
To jeszcze nie koniec tej strasznej historii – „Ci okrutni żacy”. Wkrótce do akcji wkroczy… No właśnie? Zgadnijcie kto? Nasza mała pisarka osobiście uzyskała zgodę na wykorzystanie tej postaci w drugiej części opowiadania od jej twórcy! Kolejna część opowieści Marysi – „Ci okrutni żacy” już wkrótce na naszym blogu.